czwartek, 18 grudnia 2014

Rozdział 2

- No więc... - Zaczęła niechętnie. - Nie było nas pięć miesięcy, dokładnie to pięć miesięcy i osiem dni. Nikt nie wiedział co się z nami stało. Ludzie mówili, że widzieli nas na mieście w wieczornych godzinach, ale nikt nie powiedział niczego pewnego. Policja twierdzi, że zostałyśmy porwane. Coś takiego! Nie ma nas kilka miesięcy i dopiero teraz stwierdzają, że ktoś jest odpowiedzialny za nasze zniknięcie. No, ale! Twierdzą też, że zostałyśmy poddane torturom! - Podniosła koszulkę do góry odsłaniając kawałek brzucha. Widniała tam ogromna, podłużna blizna, mająca początek przy żebrach, a kończąca się przy kościach biodrowych. - A ty co pamiętasz sprzed pobudki w szpitalu? - Zapytała odganiając kolejny temat. 
Tak więc i ja opowiedziałam moją historię, zaczynając od wspomnień z cmentarza i kończąc na podróży w samochodzie nieznajomego. Zagłębiłam się w myślach. Dotarło do mnie, że kompletnie nic nie pamiętałam z ostatnich pięciu miesięcy. Gab widząc łzę krążącą w moim oku usiadła obok mnie i mocno objęła. Poczułam, że wszystko jest jak dawniej, choć tak naprawdę nie było. 
- Puk, puk! - W drzwiach stanęła znana mi postać. - Mogę?
- Jasne. - Odparła Gabriell wyrywając się z uścisku.
Szybko otarłam policzki z łez i zwróciłam głowę w stronę gościa.
- Czy my się kiedyś nie poznaliśmy? - Spojrzałam na niego badawczo.
- Tak, spotkaliśmy się już kiedyś. - Jego usta wygięły się w chytry uśmieszek. - To ja odnalazłem cię na cmentarzu i przywiozłem do szpitala.
- Miałeś na imię... - Grzebałam w morzu pamięci, by tylko przypomnieć sobie jego imię.
- Chris. - jego uśmiech poszerzył się. 
- Ach, to jest ten przystojniak z cmentarza! - Rzuciła Gab.
Fala rumieńców wlała mi się na policzki. 
- Gab!
- Ja tylko cytuję. - Oznajmiła Gabriell z chytrym uśmieszkiem.
- To już wiemy co było przyczyną omdlenia. - Roześmiali się.
- Ha ha ha. - Odpowiedziałam znudzona żartem.
Spojrzałam mu w oczy. Były niczym spokojne ocean w letni, upalny dzień. Pełne blasku i pożądania. W jednej chwili mała część mnie zapragnęła go pocałować, lecz ta większa wzięła górę. Nie zrobiłam tego, jednak Chris wyczytał z moich rumieńców o czym myślę. Nagle do sali wpadła pielęgniarka, przerywając pogaduszki.
- Czas odwiedzin już dawno się skończył! Panu dziękujemy za odwiedziny, a panienki do łóżek! - Powiedziała starsza kobieta ochrypłym głosem.
Znikła równie szybko jak się pojawiła. Chris wyciągnął głowę w moją stronę i ucałował mnie w czoło.
- Bądźcie ostrożne. Czeka was jeszcze długa droga. - Poczęstował nas kolejnym uśmiechem po czym wyszedł z sali. Taki cudowny. 
- Gab, idę spać. - Odparłam stanowczo. 
- Okey, okey. 
Gabriell ociężale wstała z mojego łóżka i odmaszerowała na swoje. 
     Mimo spokojności tej nocy nie potrafiłam zasnąć. Coś dręczyło mnie od środka. "Nie było nas pięć miesięcy..." - Słowa Gab rozbijały się o ściany mojego umysłu. Od dawna słyszałam chrapanie Gabriell z czego wnioskowałam, że śpi. Postanowiłam nie obijać się, więc wstałam i ruszyłam w stronę okna. Przystanęłam przykładając uda do ciepłego kaloryfera. Uniosłam oczy w górę i oniemiałam. Niebo było tak piękne... Miliardy gwiazd, tych dużych i małych, tych świecących mocno i ledwo zauważalnie. Zamknęłam oczy odpływając świat marzeń. Marzyłam o... Chrisie i choć nie miałam na to ochoty, to jednak w myślach widziałam jego twarz, oczy, uśmiech. Wyobrażałam siebie w jego ramionach, jak patrzy na mnie swymi oceanicznie błękitnymi oczyma, jak pieści moje usta swymi.
- Nie... - wyszeptałam otwierając oczy.
Nie mogłam o nim myśleć, przecież wcale go nie znałam. Był obcą osobą w moim życiu, a jednak już tak ważną. Wróciłam do łóżka z ogromną nadzieją na sen z Chrisem w roli głównej. Ułożyłam głowę na poduszce, a ciało okryłam kołdrą. Tuż przed uśnięciem w myśli wkradł mi się pewien kolor - czerń. Nie jeden by się przeraził, gdyby czerń oplatała jego myśli, ale nie ja. To był kolor, który na mnie działał magicznie. Okryta przez czarną "kołdrę" zasnęłam. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz