wtorek, 16 grudnia 2014

Rozdział 1

Teraz.

      Mroczna i gęsta ciemność otoczyły moje ciało. Powoli uniosłam ociężałe powieki i poczułam silny ból głowy. Rzeczywistość dochodziła do mnie jak przez mgłę. Podniosłam delikatnie głowę, lecz nadpływające fale bólu nie pozwoliły na dalsze ruchy. Otoczenie powoli zaczęło nabierać kształtów. Pokręciłam rozbolałą głową w prawo i w lewo, lecz nie widziałam niczego, oprócz ogromnych, ciemnych i podejrzanych kształtów. Na myśl przychodziło mi tylko jedno miejsce - cmentarz. Leżałam wśród grobów. Po całkowitym oprzytomnieniu zadałam sobie pytanie - Kim ja w ogóle jestem?  Niestety nie znałam odpowiedzi na to pytanie. 
- Boże, jak się nazywam? - Wyszeptałam do siebie, by zabić ciszę.
Jedno wiedziałam na pewno, musiałam się stąd wydostać. Powoli usiadłam podpierając się rękami, by nie upaść. Prawą rękę zacisnęłam jak najmocniej potrafiłam na grobie. Lewą zrobiłam to samo i powoli uniosłam swoje obolałe ciało. 
- Okey, jest dobrze. Wstałam. Teraz tylko dojść do jakiegoś mniej strasznego miejsca. - Szeptałam do siebie. 
Zrobiłam pierwszy krok, zaraz potem drugi i trzeci i czwarty, aż w końcu uznałam iż dam radę iść dalej. 
- Lewa, prawa, lewa, prawa. - Mamrotałam pod nosem.
Szłam coraz sprawniej i szybciej. Wzięłam sobie za sukces przejście tylu kroków bez jakiejkolwiek wywrotki. Nagle moim oczom ukazała się brama. Pierwszy raz  byłam na cmentarzu o tak późnej porze. Przynajmniej tak mi się wydawało. Aczkolwiek, przysięgłam sobie, że nigdy więcej nie wrócę na cmentarz po zmroku. Ciemnoszara furtka byłą delikatnie uchylona, co dziwne, bo zwykle cmentarze na noc zostają zamknięte. Lecz nie myślałam o tym zbyt dużo, gdyż nie chciałam tracić czasu na zbędne rozmyślanie. Ruszyłam powolnym truchtem środkiem opustoszałej ulicy. Jak się tu znalazłam? Która godzina? Jaki dziś mamy miesiąc? Jak długo mnie nie było? Wiele pytań szalało po mojej głowie. A najgorsze w tym wszystkim było to, że nie znałam odpowiedzi na żadne z nich. Czułam się bardzo zagubiona i samotna. Potrzebowałam kogoś, kto byłby przy mnie teraz. Potrzebowałam przyjaciela. Jednak nie potrafiłam sobie nawet przypomnieć czy ich miałam. Biegłam tak ze łzami na policzkach nie potrafiąc opanować smutku. Opadłam bezsilnie na ziemię i ukryłam twarz w dłoniach. Mocno zacisnęłam powieki. Chciałam stąd uciec, lecz nie byłam wystarczająco silna. W myślach malował mi się jeden kolor - czerń. Nieziemsko uspokajająca czerń. Nie wiedziałam dlaczego czerpie z tego taką przyjemność, ale gdy tylko myśli tonęły w morzu czerni czułam wyraźną ulgę i spokój. Tupot czyiś kroków wybudził mnie. Odsłoniłam twarz ślepo wpatrując się przed siebie w celu wykrycia źródła hałasu. Ku mnie zbliżała się jakaś postać. To mężczyzna.pomyślałam.  Staną przede mną, a moje serce prawie się zatrzymało. Wystraszona rzuciłam mu spojrzenie mówiące " nie zbliżaj się do mnie!"
- Spokojnie. - uklękną tuż przede mną. Jego głos był  bardzo spokojny. - Nie zrobię ci krzywdy. Jak się nazywasz?
Zbliżył swoją twarz, by dokładniej mi się przyjrzeć. Ja także przyglądałam mu się uważnie, by w razie potrzeby móc opisać go policji. Oj, tak. Ucieknę i jak tylko znajdę jakiegoś policjanta opowiem mu, co zamierzał zrobić ten facet. Pomyślałam.
- Jestem Chris. - Oznajmił odsłaniając szereg białych zębów. - Dobrze, że cię znalazłem.
- Ale dlaczego? - spytałam z wielkim zdziwieniem.
Nie doczekałam się odpowiedzi. Czułam jak powieki same mi się zamykają. Toczyłam walkę sama ze sobą i ... przegrałam.
     Rozbudziła mnie kolejna fala bólu, który zalewał moją głowę. Gwałtownie uniosłam powieki. wystraszona rozejrzałam się.
- Gdzie jestem? - wyszeptałam.
- Co tam mamroczesz? - Zapytał chłopak. - Właśnie jedziemy do szpitala.
- Ale dlaczego?
- No, może zacznę od początku. Zaczęło się jakieś pięć miesięcy temu, ten cały cyrk w mediach i gazetach. Wszyscy rozmawiali tylko o was.
- O nas?
- O tobie i jakiejś drugiej dziewczynie.
Drugiej dziewczynie?! Pomyślałam. I że niby nie było mnie pięć miesięcy? To musiało być jakieś nieporozumienie. Nie wierzyłam w ani jedno słowo, które wypowiedział nieznajomy. Silny napływ bólu spowodował kolejne omdlenie.
     Podniosłam lewą powiekę, a za nią pociągnęłam prawą. Ostre, białe światło oślepiło mnie. Przymrużyłam oczy dopóki nie przyzwyczaiły się do tak jasnego oświetlenia. Uniosłam głowę i rozejrzałam się wokoło. Leżałam prawdopodobnie w szpitalu. Wszędzie biel. Białe ściany, białe łóżko, biały wazon na białym stoliku. Nienawidzę tego koloru. Biały. Co to jest właściwie za kolor?! Przecież to nawet nie jest kolor! Biel jest pustką, niczym. Mimo bólu obróciłam głową trochę mocniej w lewo. W kącie znajdowało się drugie łóżko, na którym siedziała brunetka. Podejrzanie znajoma. Wpatrywała się we mnie jakoś tak... dziwnie. W tunelu pamięci ujrzałam światełko. Czy była to...
- Gab? - zapytałam niepewnie.
Zauważyłam, że po policzku dziewczyny powoli spływają dwie łzy.
- A więc pamiętasz? - Na jej delikatnej twarzy zagościł mały uśmiech.
- Nie...
Słysząc moją odpowiedź posmutniała.
- Ale pamiętam ciebie! - Uśmiechnęłam się do niej, by dodać jej otuchy.
Na jej twarz znów wstąpił uśmiech.
- Od kiedy tu jesteś... nie! Co ja tu robię?!
- Hmmm... - zagłębiła się w myślach. - Jestem tu od, chyba, dwóch tygodni, ale pamięcią nie sięgam nawet do zeszłego miesiąca. Lekarze mówią, że mój mózg chce usunąć jakąś traumę, drastyczne zdarzenia z pamięci czy coś...
- Jesteś tu od dwóch tygodni?! - Wybuchnęłam.
- No tak... lekarze mówili, że gdy mnie znaleziono, - kąciki jej ust opadły nie pozostawiając nawet cienia uśmiechu. - gdy mnie znaleziono byłam w czymś w rodzaju śpiączki.
Zesztywniałam. Moja, jak się okazało, najlepsza przyjaciółka byłą w śpiączce. Zrobiło mi się głupio, że tak na nią naskoczyłam. Poczułam jak na moje policzki wstępuje rumieniec wstydu.
- A jak ja się tu znalazłam? - Czemu jestem w szpitalu? - Zapytałam, żeby oddalić tamten temat.
- No więc...

1 komentarz:

  1. Aaaaaa to jest zajebiste. Co cię zainspirowało do napisania bloga. To jest takie głembokie czekam na nexa

    OdpowiedzUsuń